Mądrość życiowa głosi, że każda porażka niesie ze sobą coś pozytywnego. Pojawiające się na naszej drodze komplikacje pozwalają nam na zdobycie kompetencji, motywacji czy środków, aby takie przeszkody pokonać. Postawiona przez los bariera to też szansa na odkrycie prawdy. Prawdy o sobie samym. I nie ma co ukrywać, uczciwe sporządzanie listy „za i przeciw” może nie być przyjemne. Często jednak jest to najlepsza metoda na otrzeźwienie, które w konsekwencji może pomóc zejść z niewłaściwej drogi.

Początek bieżącego roku przyniósł wielu ludziom sporo cierpienia. Byli tacy, którzy umierali samotnie, pozbawieni możliwości złapania oddechu. Inni tracili biznesy, zwalniali ludzi, ponieważ nie byli w stanie pracować pod obostrzeniami czasu pandemii. Słyszałem też o przypadkach, dla których największą karą było zamknięcie w czterech ścianach ze swoją rodziną. Widocznie konieczność przebywania wśród bliskich, w wymiarze czasowym większym niż zwykle, to jak widać dla niektórych istna golgota.
Nie będzie tu o tych pierwszych, ani o tych ostatnich. Pierwszych nie wskrzesimy, a egoistów już bardziej nie ukarzemy.

Próba biznesu

Specjaliści od dawna prześcigali się na teorie dotyczące tego, co rozłoży światową gospodarkę. Wypatrywano „czarnego łabędzia”. Pojawiały się teorie wojenne, wyłaniały się hipotezy dotyczące socjalistów i ich polityki rozdawnictwa, które w finale rozkładają gospodarkę na łopatki. Ale uczciwie muszę przyznać, że koncepcja ostrzegająca, że światową gospodarką wstrząśnie przesolona zupa z nietoperza, nie była zbyt popularna.

W takiej „pandemicznej” rzeczywistości odnaleźć się musieli przedsiębiorcy, którzy na swoim lokalnym podwórku i tak mają wiele problemów. Wraz z menadżerami, nowe realia dosięgnęły też pracowników. To był solidny sprawdzian dla tego tandemu. Biznesmen musiał mieć na uwadze przyszłość i to, czy może pozwolić sobie na utrzymanie zespołu w niezmienionym składzie. Etatowcy zaś musieli zrozumieć, że obniżka pensji, czy przymusowy urlop, to często absolutnie niezbędny kompromis.

Zwycięstwo zuchwałych

Praca zdalna w Polsce miała swoją premierę już dawno. Większość osób zatrudnionych w takim charakterze pochodziła z branży IT. Tylko odważni, potrafiący zarządzać w ten sposób przedsiębiorcy, przenieśli całą lub część funkcjonowania firmy do świata elektronicznego. Nie trudno się domyślić, że takim podmiotom nieco łatwiej było zareagować na pojawienie się pierwszych restrykcji związanych z pandemią.

Sama zdalna organizacja pracy to jeszcze nie wszystko. Firmy, które na ograniczeniach straciły najmniej, lub wręcz ich obroty wzrosły, to takie, które były wzorowo przygotowane do prowadzenia sprzedaży w internecie. Z politowaniem spoglądałem na restauracje, które w pośpiechu zakładały profile na Facebooku, wrzucając niechlujnie sfotografowane, poplamione menu. Mało? Zamówienie oczywiście jedynie telefonicznie. A płatność? Tylko gotówka, najlepiej gdybyście państwo mieli już odliczone…

Dużą rolę odegrała też kreatywność. Przedsiębiorcy łączący siły, podwajający szanse na zbyt swojego towaru (cukiernia podpięta ze swoimi produktami pod restaurację dowożącą posiłki). Biznesmeni kompletnie przemieniający swoje działalności (bar dostarczający składniki i przepis na drinka, który to klient mógł zrobić sobie sam, w swojej izolatce). Tacy zuchwalcy uniknęli topora brutalnej rzeczywistości.

Refleks szachisty

Moim zdaniem, polski rząd nieźle poradził sobie z całą sytuacją. Nie doprowadził do bankructwa państwa, wprowadził dosyć sprawnie obostrzenia, które prawdopodobnie – oceniając choćby przez pryzmat samych liczby zgonów czy zarażeń, względem innych krajów europejskich – uchroniły nas od scenariusza włoskiego czy hiszpańskiego. Rząd „Dobrej Zmiany” wyciągnął również pomocną dłoń do przedsiębiorców, ale wyciągał ją nieśmiało. Pierwsze wersje projektów można dziś znaleźć na półkach w sekcji „nieśmiesznych żartów”. Spóźniona, niedoskonała, ale jednak konieczna pomoc nadeszła.

Trzeba w tym miejscu zauważyć smutną prawdę. Rządzący nie wykorzystali idealnej szansy na reformę środowiska dla małych i średnich firm. Gorsza jest tylko świadomość tego, że nie mieli oni przygotowanej takiej reformy i to, że najwyraźniej nie mają w planach niczego w tej materii zdziałać.

Chciałoby się wierzyć, że teraz przedsiębiorcy będą baczniej zwracać uwagę na płynność finansową, a ich firmy będą bardziej elastyczne. Nie mogę przewidzieć, że tak właśnie będzie. Jestem jedynie pewien, że menadżerom stale będzie przybywać siwych włosów.

Obok tego, jedno jest pewne. Kryzys, który nas zaskoczył, sprawił, że niektórzy wykorzystali swoją szansę. Niestety są też tacy, którzy tej sposobności nie wykorzystali. Podwójna szkoda, że wśród tych drugich są decydenci, którzy zaprzepaścili okazję, aby usunąć przeszkody z krętych dróg, którymi podążają przedsiębiorcy. Przedsiębiorcy, którzy mogliby skupić się na wykorzystywaniu własnych szans.

Tekst ukazał się w czerwcowym wydaniu miesięcznika regionalnego Nasze Strony.

Zdjęcie z nagłówka jest autorstwa Alexandre Dulaunoy.

0 0 głosów
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Wszystkie komentarze